sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 2. Zagadka rozwiązana...



„W noc czerwienią oblekaną, w blasku krwawego księżyca…”

To na serio było męczące. Oni wszyscy na serio byli tacy głupi, czy im się po prostu myśleć nie chciało.  Jeszcze był wstanie zrozumieć wczorajszy dzień. Każdy kto go spotkał mógł być zaskoczony, ale żeby się nie skapnąć co do jego tożsamości, aż do dzisiaj? No bez przesady!  Na serio nikt nie zauważył nieobecności starego Sev’a? Aż tak bardzo był nieciekawy w swojej poprzedniej postaci?


Westchnął zrezygnowany gdy kolejna grupka dziewcząt przeszła obok niego, rumieniąc się delikatnie i szeptają do siebie na jego temat.  Wyraźnie słyszał te cichutkie głosiki mówiące coś w stylu: „Łał, ciekawe kim jest ten chłopak…” „Ale przystojny.” „Nie widziałam go tu wcześniej. Ciekawe czy ma dziewczynę?” Litości! Jakim cudem oni pozdawali wszystkie testy i poprzechodzili do następnych klas? Zerknął na swój zegarek. Powinien już iść pod klasę do lekcji transmutacji.  Nie lubił się spóźniać, zwłaszcza, że był dobrym uczniem i wiedział, że lepiej w razie czego mieć dobre zdanie u nauczycieli i być wzorowym niż olewać sobie pewne sprawy jak Potter i jego banda. Swoją drogą ciekawe czy chociaż oni się skapnęli, że nigdzie nie mogą znaleźć swojej stałej ofiary i zastanawiają się gdzie może być? No dobra, pewnie to drugie ich nie obchodzi. Z pewnością jednak jeśli już chcieli mu zrobić jakiś dowcip, są wściekli, że nigdzie go nie widzą. Biedne dzieci.
Uśmiechnął się lekko pod nosem i ruszył w stronę klasy.

Ledwo dotarł i ustawił się wraz z innymi uczniami pod klasą, a przyszła profesor MacGonagall i wpuściła ich do pomieszczenia. Zasiedli na swoich miejscach. Dzisiaj miała być Lectio difficile*  Mieli za pomocą odpowiednich zaklęć nadawać zwierzętom lub meblom cechy ludzkie. Na przykład, żeby królik zaczął gadać po ludzku. Niedorzeczne. Miał dziwne wrażenie, że ta lekcja nie przyniesie nic dobrego. Jeszcze Potty’emu i jego bandzie przyjdzie do głowy by nadawać innym cechy zwierzęce… tak dla zabawy. Z resztą nie miał pojęcia do czego by im to miało być potrzebne, ale pewnie do czegoś musiało skoro było to w programie.

Na początku Pani Profesor tłumaczyła im zasadę działania poszczególnych zaklęć, stopień ich trudności w zależności od typu i rozmiaru zwierzaka, następnie były inkantacje i odpowiednie do nich ruchy różdżką.  W końcu kazała im położyć swojego zwierzaka na stoliku, który każdy miał przed sobą. W jego przypadku był to jego nowy kumpel, czarny kot o płomiennych pomarańczowych ślepkach o imieniu: Futrzak lub Deamon. Skąd dwa imiona? Jak był na kota zły mówił mu po jego oryginalnym imieniu, czyli Deamon – na szczęście zdarzało się bardzo rzadko by ten go wkurzał. A normalnie kiedy wszystko było między nimi okej, mówił mu pieszczotliwie – Futrzak, a kot nie miał nic przeciwko temu.

Zaczęli więc ćwiczyć nowo poznane zaklęcia. Jak szybko zauważył dużo osób zarówno z Gryffindoru jak i Slytherinu miało z nimi problemy. On jeszcze nawet nie zaczął. Uniósł brew na widok tych wszystkich zmarszczonych czół i tym podobne. Spojrzał na swojego kota. Kot spojrzał na niego jakby zachęcając. Westchnął i jakby od niechcenia powiedział pierwsze zaklęcie:

- Ambulant sicut Vir**. – zakręcił różdżką pół okrąg i raptownie poderwał do góry, tak jak to było wymagane przy tym zaklęciu.

Obserwował w spokoju jak jego kot staje na tylnych łapach, prostuje się, a potem zaczyna przechadzać w tą i we w te po stole. Normalnie prawie jak człowiek, tylko budowa tylnych łap przeszkadzała mu w poprawnym chodzeniu jak to było przez zaklęcie wymagane. Cofnął je i wypróbował następne. A potem kolejne, i już miał zastosować ostatnie kiedy nagle odezwała się profesor MacGonagall.

- Widzę, że macie z tym w większości problemy. Jednak parę osób jakoś daje radę z tego co zauważyłam. Jednakże myślę, że będzie lepiej jeśli przypatrzycie się jak robi to jeden z waszych rówieśników. Panie Snape, czy zechciałby nam zademonstrować wszystkie cztery zaklęcia? – spytała spoglądają na niego.

Wszyscy raptownie zaczęli się rozglądać po klasie z dezorientacją, szukając go wzrokiem, widząc jak bardzo są nie udolni, westchnął cierpiętniczo, a następnie uśmiechnął się lekko i spojrzał na profesorkę, mówiąc:

- Oczywiście, jak pani rozkaże, Pani Profesor.
-Świetnie, weź swojego kota i chodź tu. Zrobisz to na moim biurku by wszyscy mogli zobaczyć efekty.
- Dobrze proszę pani. – odparł pstryknął na swojego kota – chodź Futrzak.- powiedział, a kot zaraz wskoczył mu na ramię, zaczepił się tam pazurkami i ruszyli do biurka nauczycieli, będąc pod ostrzałem zaszokowanych spojrzeń uczniów z obu domów.

- Na którym zaklęciu skończyłeś? – spytała Psorka gdy tylko stanął na wyznaczonym miejscu.
- Właśnie miałem rzucać zaklęcie ludzkiej mowy. – odparł.
- Dobrze, w takim razie zacznij od niego.
- Loqueris homo***. - powiedział zataczając różdżką pełne koło i na samym końcu dotykając lekko jej czubkiem szyi kota pod bródką.

W klasie zaległa cisza, podczas, której Futrzak popatrzył na nich, na Minewrę, a na samym końcu na Sev’a i w końcu przemówił, o dziwo, głębokim głosem:

- No i brawo stary. Wszystko bezbłędnie. Taki właśnie jest mój pan, właśnie taki.
- No już się nie podlizuj mi tak. – powiedział z lekkim uśmieszkiem, kładąc jedną rękę na biodro.
- Oj, no dobra, ale za to, że pozwalam ci na sobie przeprowadzać eksperymenty, należy mi się potrójna porcja mleka.
- Eh, jesteś dosyć grzeczny, więc myślę, że mogę na to pójść. A teraz koniec gadania, prawda Pani Profesor?
- Tak, następne zaklęcie proszę.

Severus zademonstrował pozostałe 3 zaklęcie, uzyskał pochwałę i 20 pkt dla swojego domu, a następnie wrócił na swoje miejsce, znów będąc bacznie obserwowanym. Ledwo doszedł na koniec klasy gdzie siedział, a rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Szybko się spakował i wraz z innymi wyszedł z klasy. Futrzak siedział przyczepiony mu na ramieniu i przysypiał. Jak się mógł tego spodziewać, ledwo wyszli z klasy zaraz został oblekany przez kolegów i koleżanki ze swojego domu, którzy nie mogli wyjść z podziwu co do zmiany jego wyglądu i ogólnie całości.

Gryfoni, którzy jeszcze się kręcili obok spoglądali na niego spod łba, szepcząc coś do siebie. Zwłaszcza takie cztery pary oczu wbijały się w niego uporczywie. Nie zwrócił jednak na nich uwagi odpowiadając na pytania zadawane mu przez resztę Ślizgonów.


----------------------------------------------------------------------------
LectioDifficile* - trudna lekcja.
Ambulant sicut Vir** - chodź jak człowiek.
Loqueris homo*** - mów jak człowiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz