sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 1. Brakujący element



Pogoda w Namimori była przepiękna. Niebo było czyste, słońce grzało, lekki letni wietrzyk powiewał, od czasu do czasu. Uczniowie z utęsknieniem spoglądali przez okno, prawie w ogóle nie słuchając tego co mówili do nich nauczyciele, niecierpliwie wyczekując końca lekcji. Jakoże był to piątek, większość z nich była umówiona z przyjaciółmi na wypad poza miasto, nad jezioro lub w jakieś inne ciekawe miejsce, by chociaż na chwilę oderwać się od nie zawsze radosnej szkolnej rzeczywistości.


Tsuna leniwie notował to co dyktował nauczyciel, właściwie to ledwie co drugie słowo, błądząc myślami gdzieś w pobliżu domu i pysznego obiadku. Był ciekaw co tym razem za pyszność jego mama wymyśliła. Miał też nadzieję, że Lambo nie będzie aż tak upierdliwy jak zazwyczaj. Nie miał siły, ani chęci by znów go uspokajać o coś co sam sobie był winien. Od walki z Varią o pierścienie Vongoli minął już tydzień, a mimo to czuł się jakby to było zaledwie wczoraj. Westchnął ze znużeniem i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek obwieszczający, koniec lekcji. Wszyscy się zerwali ze swoich krzeseł, w pośpiechu pakując podręczniki i zeszyty do swoich toreb, by jak najszybciej opuścić miejsce ciągłego wytężania mózgów – choć nie zawsze z pożądanym skutkiem.

- Nareszcie koniec! – westchnął z zadowoleniem Yamamoto, gdy tylko wyszli z budynku, przeciągając się przy tym.
- Taa, ostatnia lekcja tak mi się dłużyła, że aż przysnąłem. – przyznał Gokudera, a zaraz potem ziewnął taż potężnie, że Tsuna przez chwilę myślał, że mu szczęka z zawiasów wyskoczy.
- Moje notatki z niej są tragiczne, będę musiał potem poprosić Kyoko by mi pożyczyła swoje do przepisania. – dodał swoje Tsunio.
- Taa, po tej całej Varii nie mogę się na niczym skupić. Jestem tak rozleniwiony po całej tej akcji.
-  Beseballowy kretynie, przecież ty się na niczym nie skupiasz, oprócz tego głupiego sportu i walki… chociaż nawet co do tego ostatniego mam wątpliwości.  – burknął Gokudera na co Yamamoto jedynie się roześmiał.
Tsuna pokręcił głową nad głupotą tych dwóch po czym stanął jak wryty, nagle sobie coś uświadamiając.

- Tsuna? Coś się stało? – spytał Takeshi zauważając, że ten przystanął.
- Ja… Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem… - wymamrotał sam nie bardzo rozumiejąc co go tak nagle naszło.

Wiedziony instynktem zawrócił w miejscu w kierunku szkoły. Sam nie wiedział czego właściwie szuka. Jego spojrzenie przesunęło się po wejściu, które dopiero co opuścili. Przesunęło się na okna budynku a zaraz potem na jego dach. Nie zwracał uwagi na mijających go uczniów, którzy marudzili, że stoi w miejscu do tego na samym środku drogi do bramy.  Z resztą Gokudera wystarczająco ich odstraszał wściekłymi spojrzeniami i groźnymi warknięciami.  Tsuna dalej patrzył. Z wielką uwagą studiował fragmenty dachu, które mógł dostrzec. Miał dziwne wrażenie, że czegoś tam brakuje, czegoś co może nie było tam stale, ale często…

Czegoś… A może kogoś?
- Hi… Hibari… - wymówił cicho i niepewnie nazwisko, które nasunęło mu się na usta, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć do kogo należy, ani jak ta postać wygląda. - Juudaime? – niepewny głos Gokudery wyrwał go z zamyślenia. - Wszystko w porządku Tsuna? – spytał Yamamoto ze zmartwioną miną. - Eh..? Ja… coś mi się tylko wydawało. Przepraszam, że was zmartwiłem, możemy iść. – odparł zakłopotany, jednak zanim odszedł na dobre ponownie zerknął przez ramię na dach.
*** Nawet po powrocie ze szkoły nie chciało go opuścić to dziwne uczucie.  Przy obiedzie prawie nic nie zjadł, aż jego mama się zmartwiła. Reborn również spoglądał na niego dziwnie. Nie mógł sobie przez to znaleźć zajęcia, kręcił się po domu to tu to tam, usiłując sobie przypomnieć to czego zapomniał. Czy raczej „kogo”. W końcu nadeszła pora kąpieli podczas, której podjął decyzję, że porozmawia o tym ze swoim korepetytorem. Skończył się wiec myć, przebrał w piżamę i wrócił do swojego pokoju. Na szczęście Reborn siedział w swoim hamaku przy suficie.
- Ne, Reborn? – zagadnął nieśmiało. - Co jest, Tsuna? - Ano… zastanawiałem się… może to głupio zabrzmi, ale… znasz może osobę o nazwisku Hibari?
Nastała cisza. Tsuna poczuł się niepewnie nie widząc żadnej reakcji u swojego korepetytora. Już miał obrócić wszystko w żart, kiedy dzieciak przemówił.

- Już myślałem, że tylko ja o nim pamiętam. Powiem ci kim on jest, bo to bardzo ważne.




1 komentarz:

  1. Ajajaj! Wszyscy zapomnieli o Hibarim? O.O" Co jak co, ale o nim to się nie da zapomnieć... Toć w końcu jest Liderem Komitetu Dyscyplinarnego. Jestem ciekawa co też się takiego stało, że Tsuna potrafi przypomnieć sobie tylko tyle na jego temat. I ta tajemniczość Reborna, noo...! Teraz to mnie ciekawość zeżre! xD Zabieram się za 2 rozdział :*

    OdpowiedzUsuń