sobota, 3 listopada 2012

Prolog.



To było gorsze niż którekolwiek z nich mogłoby przypuszczać.

Brzęk tłuczonego szkła. (rychły koniec?)
Krzyki rozdzierające cichą, bezgwiezdną noc. (taniec opętanych dusz, królewiczu)
Odgłos szybkich kroków na schodach. (potwory chowają się w ścianach, a potem z nich wychodzą i skradają się za twoimi plecami)
W padające smugi światła przez szparę pod drzwiami do jego pokoju.


Srogi głos jego dziadka i prośby matki. (idź precz, nikczemny! idź precz!) Tupot małych stóp na korytarzu, na piętrze gdzie znajdowały się pokoje jego, jego starszego brata i małego Sasuke. Drzwi od pokoju zostały otwarte i przez krótką chwilę zalało go żółte światło, które zaraz znikło. Uniósł się nieco na łóżku, marszcząc brwi i próbując dojrzeć w ciemności kto do niego przyszedł – chociaż już się tego domyślał.

- Genichirou-chan? – rozległ się niepewny głosik.
- Co jest mały? – wymruczał przesuwając się w bok na swoim łóżku by zrobić najmłodszej latorośli swej rodziny miejsce. Zaraz to obok niego pojawiło się źródło ciepełka, które przytuliło się do jego klatki piersiowej, trzęsąc się strasznie.
- Boję się. Wujek znowu zrobił się straszny. – odpowiedział mu cichy głosik, stłumiony przez to, że osoba, która to wypowiedziała przyciskała twarz do jego piersi.
- Wiem Sasuke. – mruknął nie wiedząc co dalej powiedzieć. Szczerze mówiąc sam czuł niepokój i modlił się by jego ojciec czasem tu nie wszedł. Podniesione głosy wciąż dało się słyszeć, ale najwyraźniej wszyscy zeszli na dół. Jego starszy brat ma szczęście, że uczy się w szkole z internatem.
- Kiedy to się skończy? – spytał mały.
- Nie wiem...- odparł zachrypniętym nieco głosem.

Nie powiedział na głos, że wątpi w to czy kiedykolwiek to się zmieni.
(ludzie tak łatwo się nie zmieniają, królewiczu.)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz