To było gorsze niż
którekolwiek z nich mogłoby przypuszczać.
Brzęk tłuczonego szkła. (rychły
koniec?)
Krzyki rozdzierające cichą, bezgwiezdną noc. (taniec opętanych dusz, królewiczu)
Odgłos szybkich kroków na schodach. (potwory
chowają się w ścianach, a potem z nich wychodzą i skradają się za twoimi
plecami)
W padające smugi światła przez szparę pod drzwiami do jego pokoju.
Srogi głos jego dziadka i prośby matki. (idź
precz, nikczemny! idź precz!) Tupot małych stóp na korytarzu, na piętrze
gdzie znajdowały się pokoje jego, jego starszego brata i małego Sasuke. Drzwi
od pokoju zostały otwarte i przez krótką chwilę zalało go żółte światło, które
zaraz znikło. Uniósł się nieco na łóżku, marszcząc brwi i próbując dojrzeć w
ciemności kto do niego przyszedł – chociaż już się tego domyślał.
- Genichirou-chan? – rozległ się niepewny głosik.
- Co jest
mały? – wymruczał przesuwając się w bok na swoim łóżku by zrobić najmłodszej
latorośli swej rodziny miejsce. Zaraz to obok niego pojawiło się źródło
ciepełka, które przytuliło się do jego klatki piersiowej, trzęsąc się
strasznie.
- Boję się.
Wujek znowu zrobił się straszny. – odpowiedział mu cichy głosik, stłumiony
przez to, że osoba, która to wypowiedziała przyciskała twarz do jego piersi.
- Wiem Sasuke.
– mruknął nie wiedząc co dalej powiedzieć. Szczerze mówiąc sam czuł niepokój i
modlił się by jego ojciec czasem tu nie wszedł. Podniesione głosy wciąż dało
się słyszeć, ale najwyraźniej wszyscy zeszli na dół. Jego starszy brat ma
szczęście, że uczy się w szkole z internatem.
- Kiedy to się skończy? – spytał mały.
- Nie wiem...- odparł zachrypniętym nieco głosem.
Nie powiedział na głos, że wątpi w to czy kiedykolwiek to się zmieni.
(ludzie tak łatwo się nie
zmieniają, królewiczu.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz